1199 KM
Wokół Tatr
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
1 / 7
Co można robić na Wielkanoc? Można poświęcić jajka i zjeść śniadanie albo można zjeść śniadanie i okrążyć Tarty. Postanowiliśmy nie spędzać świąt w domu.
Sobota 30 marca 2013.
Mamy takie jedno miejsce w Zubrzycy Dolnej, którego właściciele są bardzo miłymi ludźmi i chętnie przyjmują gości. Nie ma się nad czym zastanawiać, ruszamy na świąteczny wypad. Tym bardziej, że w okolicy jest największe sztuczne jezioro na Słowacji. Jest sobota 30 marca 2013.
Jedziemy przez Śląsk. Krajowa autostrada A1 ciągle się buduje. Prawie jak Metro Warszawskie.
Śladów po zimie w zasadzie już nie ma. Śnieg został jedynie w górach.
Przejazd przez Katowice, Żywiec i Bielsko Białą zajmuje nam sporo czasu. Powoli zaczynamy docierać na miejsce. W Beskidzie Żywieckim wita nas pierwszy śnieg.
Zasypany śniegiem parking przy wejściu na Babią Górę - 1725 m.n.p.m. (słow. Babia hora, węg. Babia-Gura, niem. Teufelspitze czyli Góra diabła). Jest to najwyższy szczyt całych Beskidów Zachodnich. Poza Tatrami to najwyższy szczyt w Polsce i drugi co do wybitności (po Śnieżce). Naprawdę nazywa się Diablak - popularnie jest nazywany Babią Górą. Zalicza się do Korony Gór Polski. Wejście na szczyt z parkingu zajmuje około 2 godzin.
Zjeżdżamy z Diablaka drogą nr 957 do Zubrzycy Dolnej.
O 19:00 jesteśmy już na miejscu. Pokój mamy nagrzany i przytulny. Wieczorem siadamy w oknie czekając na pierwsze gwiazdy.
<
>
1 / 16
W niedziele rano ruszamy na Słowację. Przejeżdżamy przez miasteczko Trstená. Największe Słowackie sztuczne jezioro jest zaraz obok.
Zamarznięte i zasypane śniegiem Jezioro Orawskie (słow. Vodná nádrž Orava) Jezioro to tak naprawdę największy powierzchniowo i drugi co do objętości sztuczny zbiornik wodny Słowacji. Powstał u zbiegu Czarnej i Białej Orawy.
Cisza, biel i brak żywego ducha. Jezioro całe pokryte śniegiem. Nie ryzykujemy jednak wejścia na lód.
Fragment zapory Jeziora Orawskiego.
Objechanie jeziora nie zajęło wiele czasu. Ruszamy w stronę Polski na przejście graniczne niedaleko Winiarczykówki.
Ten znak fascynuje nas za każdym razem. Bardziej się już nie da tego skomplikować. 50km/h w mieście ale… tylko od 5:00 do 23:00. 60km/h w mieście ale… tylko od 23:00 do 5:00. Na autostradach ciężarowe 80km/h ale… autobusy 100km/h. Sześć różnych prędkości dla osobówek i (łatwiejsze do spamiętania) pięć dla ciężarowych…
Jedną z sześciu prędkości wjeżdżamy do Witowa.
W Zakopanym robimy sobie przerwę na jedzenie. Knajp jest tam więcej niż ludzi, więc wybieramy pierwszą z brzegu. Podczas świąt jest praktycznie pusta. Zamawiamy placek po zbójnicku.
Do placka dostajemy też chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym. W sam raz na pierwszy głód.
Trzeba przyznać, że co region to obyczaj. Tu akurat wersja z serem. W Bieszczadach jest ze śmietaną, w Sudetach ze śmietaną i z cukrem.
Ruszamy w stronę Łysej Polany. Im wyżej się wspinamy, tym więcej jest śniegu i mgły.
O 14:30 przekraczamy granicę ze Słowacją na Łysej Polanie. Mamy jeszcze sporo drogi przed sobą a zimą dość szybko robi się ciemno. Zobaczymy czy się uda.
Zaskoczyło nas to, że po stronie słowackiej jest tak mało śniegu. Mieliśmy wrażenie, że w Polsce było go więcej. Dzięki temu możemy jechać trochę szybciej. Przemierzamy drogę nr 537 w stronę Liptovský Mikuláš.
Na drodze nr 584 do Podbiel. Ta droga jest po prostu świetna! Zero samochodów i cała zaśnieżona. Przez chwilę można poczuć się jak Colin McRae. Kto nie był, a ma zacięcie rajdowe niech koniecznie pojedzie zimą!
Redukcja, gaz i drift na zakrętach.
Objazd kończymy około 19:00. Warto było chociażby dla drogi nr 584. Jutro powrót do Warszawy.
<
>
1 / 6
Rano opuszczamy naszych gospodarzy i zapadaną śniegiem Zubrzycę Dolną.
Podczas naszej nieobecności spadło sporo śniegu. Wracamy przez zaśnieżoną Polskę.
Ruch na drogach jest niewielki. Trochę uratowały nas święta i pogoda. Ludzie siedzą w domach.
Temu Panu najwyraźniej samochód się zepsuł…
Oblepione śniegiem drzewa. Opady musiały być naprawdę spore. Im bliżej Warszawy tym więcej śniegu.
Zasypana śniegiem Warszawa. Po południu jesteśmy już z powrotem. Szybko ale intensywnie - w końcu zrobiliśmy ponad 1000 km.
<
>
© 2015 | www.1000000km.pl